Mamine przyjemności (w zgodzie z naturą)
Mama też człowiek i musi od czasu do czasu pozwolić sobie na coś wyjątkowego. Wszyscy straszyli mnie, że z małym dzieckiem nie będę miała na nic czasu - może faktycznie jest tak z trójką lub ze starszym szkrabem - my na razie radzimy sobie świetnie i mamy czas na wiele rzeczy. Oczywiście nie zawsze jest tak kolorowo- czasami są dni, że mały markotny, a i mi nic się nie chce oprócz zalegania z książką w łóżku w zabałaganionym domu i stroju, że aż wstyd otworzyć kurierowi. Na szczęście takie dni nie zdarzają się często. Franiulek jest grzeczny i ładnie śpi, mam czas na ukochane malowanie i domowe spa (przez karmienie moje włosy błagają o pomoc!)
Dlatego przychodzę dzisiaj do Was z postem bardzo lekkim i letnim. Są książki, kosmetyki, coś dobrego do jedzenia i picia. Jak na Happy Mummy przystało :)
W upalne lato najlepiej służy nam zimna woda ze świeżymi listkami mięty i melisy z rodzicowego ogródka. Do tego limonka i kostki lodu. Nie ma nic bardziej orzeźwiającego i zdrowego! Pamiętajcie karmiące mamy, że trzeba być cały czas dobrze nawodnionym - w sumie nie tylko karmiące mamy, pić powinni wszyscy, a zalety picia wody chyba wszyscy znają. Na chłodniejsze dni - herbata. Nigdy nie byłam fanką herbaty i szczerze powiedziawszy nie parzę sobie herbaty w ogóle. Wyjątkiem jest ziołowa herbata Tafelgut, którą dostałam od Ady AhojHome, gdy urodził się mały i która powoli się kończy. Nazywa się Happy Mummu Tea i ma w składzie: liście pokrzywy, kawałki jabłka, cytryny, liści melisy, różowe różyczki, kwiaty lawendy, kwiaty malwy i płatki róży. W dodatku ma cudowne różowe opakowanie, które spokojnie można postawić na kuchennym blacie. Wraz z narodzinami pierworodnego coś we mnie drgnęło i zaczęłam stawiać na naturę - czy to w kwestii jedzenia czy kosmetyków.
Jak pisałam Wam wcześniej moje włosy po ciąży i podczas karmienia nie były w rewelacyjnym stanie. Nigdy jakoś szaleńczo nie dbałam o włosy - kupowałam jakiś szampon w Rossmannie i do przodu. Potem trochę poczytałam i zorientowałam się, że w cenie szamponów z sieciówek mogę w Hebe czy przez internet kupić fajne naturalne kosmetyki, bez składu na trzy strony. Z pomocą przyszło Insight - kosmetyki naturalne bez parabenów, silikonów, olejów mineralnych, sztucznych barwników i alergenów - czyli bez tego całego szitu. Postawiłam na kosmetyki na lato i tak oto korzystam z naturalnego szamponu, odżywki i sprayu z filtrem na słońce. Na pewno chce przetestować także serie przeciw wypadaniu włosów. Myślę, że takie wieczorne spa, bez pośpiechu, z dobrym pachnącym naturą szamponem, maseczką i relaksem w samotności jest potrzebne każdej mamie.
A gdy już po spa (i mąż zrobi też mini spa małemu F.) i dziecię uśpione, można w końcu zasiąść lub legnąć z książką. Latem zazwyczaj czytam lekkie, "babskie" powieści, dobre książki o gotowaniu lub o stylu życia. Mam dla Was trzy pozycje godne przeczytania (według mnie oczywiście). Wszystkie trzy krążą dookoła tematu natury, zieleni i zdrowia. Pierwsza z nich to powieść pod tytułem "Ogród małych kroków" Abi Waxman wydana przez Wydawnictwo Otwarte. To historia ilustratorki (!), która poniekąd zmuszona jest do ilustrowania nowego projektu i wysłana na kurs ogrodnictwa. Lekka, urocza historia na długie letnie wieczory i przepiękna okładka.
Druga książka to mój Lidlowski zakup - "Food Pharmacy" Lina Nertby Aurell, Mia Clase, wydana również przez Wydawnictwo Otwarte. Napisana z jajem książka o tym jak uszczęśliwić nasze jelita (które są bardzo ważnym organem!), a tym samym być zdrowym i zdrowo się czuć. W środku trochę historii, przepisy, porady i opisy. Fajnie się czyta i naprawdę mobilizuje do zmiany sposobu odżywiania.
Trzecia książka z mojej naturalnej serii to prezent na imieniny od męża. Kiedyś napomknęłam, że chciałabym ją przeczytać i przyjechała :) Mowa o "Cabin Porn. Podróż przez marzenia-lasy i chaty na krańcach świata" Klain Zach, Leckart Steven. Czytając tę książkę i patrząc na zdjęcia czujesz zapach świeżego drewna i lasu. Jednoczysz się z osobami, które spełniają marzenia o domkach i niemal fizycznie czujesz ich zmęczenie i zadowolenie z wykonanego zadania. Zdjęcia chat z całego świata, tak różnych, a jednak w każdej z nich ktoś, kto postanowił, że właśnie tam chce być. Urzekające historie ludzi, którzy byli tak związani z domem, że pokonywali górskie trasy w wieku 90 lat by dotrzeć do swojego miejsca na ziemi. Jeszcze nie skończyłam czytać, ale to stanowczo mój numer jeden i kiedyś zbuduję dom marzeń.
Co do malowania, to też ostatnio króluje lato. W moim botanicznym kąciku powstał ostatnio akwarelowy arbuz i koślawe kiwi.. ale jak to powiedział Manet "There's no symmetry in nature. One eye is never exactly the same as the other", więc "one kiwi is never exactly the same as the other" - tak się przynajmniej pocieszam :)
W planach kilka projektów botanicznych, które ruszę w sierpniu, jako, że Frankowe chrzciny, moje urodziny i inne wydarzenia pochłonęły lipiec jak szalone! Ciężko uwierzyć, że połowa wakacji za nami.
Kochana, życzę Ci byś jak najszybciej postawiła ten wymarzony dom w wymarzonym miejscu:-))
OdpowiedzUsuńRozkwitasz jako mama:-))))
Pozdrawiam serdecznie:-))
P.S. Arbuz i kiwi są super:-)))
Herbata kt dostałaś wydaje się pyszna! :)
OdpowiedzUsuńKiwi mega soczyste! :)
Te owoce są przepiękne, a w arbuzie to się po prostu zakochałam :) Ale bym taki chciała w domu na ścianie w ramce !!:)
OdpowiedzUsuń