Dzisiaj przybywam z zupełnie innym tematem niż wnętrzarsko-dziecięcy. Wpadam powiedzieć Wam kilka słów o bardzo ważnym dla nas temacie, a mianowicie o tym, co, jako rodzina, jako jednostka, robimy dla planety. Najpierw trzeba sobie odpowiedzieć na pytanie"po co". Tutaj można by wiele pisać, więc odsyłam Was do przydatnych linków z artykułami, które rozwieją Wasze wątpliwości a propos tego, że dzieje się bardzo źle.
Co możemy zrobić w kuchni, aby być bardziej eco-friendly? Po pierwsze, możemy ograniczyć zużycie wody i korzystać z niej gdy naprawdę musimy. Czy potrzeba tyle wody do umycia kilku naczyń? Może można ją zakręcić/nalać do miski? Warto myśleć o wodzie w codziennych kuchennych czynnościach.
Aby nie tonąć w plastikowych butelkach po płynie do naczyń, gąbkach (które również zawierają plastik!) i ścierkach postawiliśmy na rozwiązanie praktyczne i przyjazne planecie. Zamiast płynu używamy mydła do naczyń, zamiast gąbek używamy myjki konopnej oraz szczotki do mycia. Ten zestaw świetnie się sprawdza, raz w tygodniu przelewam gąbkę i myjkę wrzątkiem z sodą. Szczotkę olejuję raz na miesiąc. To również oszczędność pieniędzy.
Wykorzystuję do końca środki do zmywarki (pamiętajcie, że less waste to również zużywanie tego co już mamy, nie bezsensowne dokupowanie nowych rzeczy), które kupiłam już dawno, a potem przerzucam się na te delikatniejsze i bardziej przyjazne planecie.
Staramy się nie wyrzucać jedzenia i udaje nam się to. Polacy wyrzucają nieprawdopodobnie dużo (kliknijcie w link powyżej - ten od Forbes), dlatego staramy się gotować i jeść tak, żeby nic się nie marnowało. Mamy na to sposób - kupujemy mało, a częściej - zupełnie nie sprawdza się u nas metoda "duże zakupy raz w tygodniu". Kupowałam wtedy więcej, bezsensownie nie planując posiłków, część szybko przeterminowała się. Teraz kupujemy regularnie, a mniej. Warzywa najczęściej kupujemy na targu dzień wcześniej lub tego samego dnia, którego planuje przyrządzić z nich obiad (jest to dużo łatwiejsze latem oraz gdy mam czas i możliwość zrobienia takich zakupów). Wizyta w markecie zawsze odbywa się z kartką na której wypisuję rzeczy, które są mi potrzebne na jeden czy góra dwa obiady/kolacje. Pieczywo kupujemy rano co drugi dzień lub codziennie gdy jest potrzeba. Niezjedzone pieczywo suszymy, następnie przerabiamy na bułkę tartą lub wywozimy dla zwierząt na wieś do dziadków męża. Zjadamy z lodówki najpierw to co należy zjeść szybko, przechowujemy produkty w poprawny sposób, aby nie spleśniały. Raz w tygodniu gotuję również taki obiad z wszystkiego czyli najczęściej warzywny nazwijmy to gulasz z warzyw, które akurat zostały w lodówce, dodaje natkę, kaszę jaglaną, pomidory w puszce i mam naprawdę pożywny, zdrowy obiad plus nie marnuję jedzenia.
Kolejnymi rzeczami bez których już teraz nie wyobrażam sobie kuchni i wypadów są:
- filtr do wody
Postawiliśmy na filtr do wody Kuro-bo Dlaczego? Ponieważ jest całkowicie pozbawiony tworzyw sztucznych, w 100% bezpieczny i nadający się do recyklingu. To po prostu aktywny węgiel, który wrzucamy do dyspensera czy dzbanka na wodę. Jeden stick filtruję do 3
litrów wody w danej chwili.
Aktywowany węgiel drzewny wyciąga z wody toksyny min. metale ciężkie
czy bakterie E. coli, jednocześnie uwalniając minerały i równoważąc pH. Węgiel starcza na 3 miesiące, a po tym czasie możemy poddać filtr KURO-Bō
recyklingowi na wiele innowacyjnych i przyjaznych dla środowiska
sposobów,. np.:
- w doniczkach z ziemią dla roślin aby mineralizować i wyrównać pH ziemi
- jako organiczny oczyszczacz powietrza lub osuszacz,
- w lodówce jako pochłaniacz zapachów
- w zwierzęcej kuwecie jako pochłaniacz zapachów
- dodać do wazonu aby kwiaty kwitły dłużej
- użyć w akwarium aby mineralizować i wyrównać pH wody oraz dla celów dekoracyjnych
- wrzucić do kompostownika
Nie produkujecie grama plastiku, nie kupujecie wody butelkowanej, nie wyrzucacie plastiku, pijecie kranówkę. Dla mnie to rozwiązanie idealne!
Taki sam filtr (tylko mniejsze węgielki) mam w swojej butelce na wodę. Postawiłam na butelkę Kuro-bo - szklaną w świetnym etui, które chroni butelkę przed uszkodzeniem. Nie wyobrażam sobie lata bez tej butelki, nalewam kranówkę w każdym miejscu, mam dzięki filtrowi wodę do picia i nie martwię się plastikowymi butelkami, sklepami gdzie taką wodę muszę kupić i tym, że szkodzę naszej planecie.
Kolejnym krokiem jaki podjęliśmy w kuchni są słomki. Nigdy nie używaliśmy jakiejś wielkiej ilości słomek, ale teraz nie używamy już w ogóle. Mamy słomki bambusowe oraz ze stali nierdzewnej, które można wyczyścić specjalnym czyścikiem, schować do etui i mieć ze sobą gdy gdzieś wychodzimy i mammy ochotę na napój pity ze słomki.
Moim mega odkryciem jeśli chodzi o kuchnię i przechowywanie są woskowijki (oraz słoiki, ale o nich to by można książkę napisać). Woskowijka to przyjazna środowisku i trwała alternatywa dla folii spożywczej lub papieru śniadaniowego.
Ma 100% naturalny skład: organiczna bawełna konopna pokryta naturalnym woskiem pszczelim, żywicą drzewną oraz olejkiem jojoba. Taka woskowijka (ja mam firmy Abeego z Basicmarket) pozwala produktom spożywczym oddychać oraz
utrzymywać ich świeżość, niczym prawdziwa skórka cytryny, łupina cebuli
lub skórka sera. Świetnie sprawdza się zamiast folii spożywczej, można w nie zawinąć np. ser w lodówce czy nakryć od góry garnek/ciasto do wyrośnięcia. Naprawdę woskowijki mają wiele funkcji, a gdy pobrudzą się wystarczy umyć je zimną wodą.
Mięso
O mięsie można mówić wiele, temat rzeka. Ograniczyliśmy spożycie mięsa do absolutnego minimum, przygotowujemy obiady bogate w warzywa, szczególnie teraz latem gdy mamy własny warzywnik i sami uprawiamy pomidory, cukinie, fasolkę i inne warzywa. Naszą dietę można określić jako fleksitarianizm czyli, według Wikipedii (z ang. flexible – giętki) – "dieta polegająca na spożywaniu ograniczonej ilości posiłków mięsnych w tygodniu.
Pojęcie to ma również drugie znaczenie, według którego za fleksitarian
uznaje się osoby spożywające mięso tylko okazjonalnie (np. poza domem,
na przyjęciach, w domach przyjaciół lub rodziny), a stosujące w swoim
domu dietę wegetariańską lub wegańską" Osobiście, bardzo odpowiada mi dieta wegetariańska i wegańska, dobrze się czuję, skóra jest w lepszej kondycji, rozwinęłam się jeśli chodzi o gotowanie, wyszukuję nowych przepisów. To naprawdę świetna sprawa i polecam każdemu z Was.
Zakupy
Od dawna używam bawełnianej torby na zakupy, żeby nie brać foliówek. Do mojej armii dołączyły woreczki na warzywa (oczywiście z niezastąpionego Basicmarket) - gdy trzeba kupić ziemniaki, fasolkę czy jakieś inne warzywa, które zazwyczaj w sklepie pakuje się w foliówki wyciągam moje woreczki nie zabieram ze sobą grama plastiku ze sklepu czy targu. Jeśli ich zapomnę (co oczywiście zdarza się!) zabieram po prostu warzywa luzem. Mam nawet świetny lniany woreczek na chleb czy bułki uszyty przez najzdolniejszą lnianą królową Natalię prowadzącą firmę Natula. Woreczki i torby oraz własne pojemniki to super alternatywa dla wszechobecnego plastiku.
Jeśli mówimy o zakupach warto także wspomnieć o zakupach ciuchowych. Po zapoznaniu się z pojęciem fast fashion i obejrzeniu dwóch dokumentów o tym w jaki sposób powstają ciuchy z sieciówek i jak to możliwe, że bluzka kosztuje 25zł podjęłam decyzję o zminimalizowaniu moich sieciówkowych zakupów. Kupuję rozsądniej, wybieram second handy lub polskie marki szyjące wyjątkowe rzeczy z porządnych materiałów szanujące swoich pracowników. Dając ciuchom drugie życie nie nakręcamy fast fashion, oszczędzamy oraz możemy naprawdę trafić na wyjątkowe rzeczy. Z drugiej strony gdy trochę zaoszczędzę mogę pozwolić sobie na piękny ciuch polskiej marki za który zapłacę więcej, ale zawsze wiem, że było warto. Ostatnio stałam się posiadaczką przepięknej sukienki ciążowej (i nie tylko) polskiej firmy Sistu (dwie siostry stworzyły naprawdę świetne miejsce) i okazało się, że można! Sukienka zapakowana była bez grama plastiku, z pozostałości materiałów dziewczyny szyją frotki do włosów, a 10% dochodu przeznaczają na organizacje ratujące planetę. Świetna sprawa. Właśnie kompletuję wyprawkę dla córki i również postawiłam na wiele rzeczy po Franiu lub z drugiej ręki. Oczywiście są rzeczy, które kupiłam, ale dzięki temu, że zaoszczędziłam na innych mogłam pozwolić sobie na przedmioty wyjątkowe. Bardzo ubolewałam ostatnio podczas remontu, ponieważ mimo, że wiele rzeczy udało się kupić poprzez olx (np. Frankową szafę czy stolik z krzesłem) to też trzeba było kilka rzeczy kupić nowych, a sposób w jaki były zapakowane pozostawiał wiele do życzenia.
Zakupy
Od dawna używam bawełnianej torby na zakupy, żeby nie brać foliówek. Do mojej armii dołączyły woreczki na warzywa (oczywiście z niezastąpionego Basicmarket) - gdy trzeba kupić ziemniaki, fasolkę czy jakieś inne warzywa, które zazwyczaj w sklepie pakuje się w foliówki wyciągam moje woreczki nie zabieram ze sobą grama plastiku ze sklepu czy targu. Jeśli ich zapomnę (co oczywiście zdarza się!) zabieram po prostu warzywa luzem. Mam nawet świetny lniany woreczek na chleb czy bułki uszyty przez najzdolniejszą lnianą królową Natalię prowadzącą firmę Natula. Woreczki i torby oraz własne pojemniki to super alternatywa dla wszechobecnego plastiku.
Jeśli mówimy o zakupach warto także wspomnieć o zakupach ciuchowych. Po zapoznaniu się z pojęciem fast fashion i obejrzeniu dwóch dokumentów o tym w jaki sposób powstają ciuchy z sieciówek i jak to możliwe, że bluzka kosztuje 25zł podjęłam decyzję o zminimalizowaniu moich sieciówkowych zakupów. Kupuję rozsądniej, wybieram second handy lub polskie marki szyjące wyjątkowe rzeczy z porządnych materiałów szanujące swoich pracowników. Dając ciuchom drugie życie nie nakręcamy fast fashion, oszczędzamy oraz możemy naprawdę trafić na wyjątkowe rzeczy. Z drugiej strony gdy trochę zaoszczędzę mogę pozwolić sobie na piękny ciuch polskiej marki za który zapłacę więcej, ale zawsze wiem, że było warto. Ostatnio stałam się posiadaczką przepięknej sukienki ciążowej (i nie tylko) polskiej firmy Sistu (dwie siostry stworzyły naprawdę świetne miejsce) i okazało się, że można! Sukienka zapakowana była bez grama plastiku, z pozostałości materiałów dziewczyny szyją frotki do włosów, a 10% dochodu przeznaczają na organizacje ratujące planetę. Świetna sprawa. Właśnie kompletuję wyprawkę dla córki i również postawiłam na wiele rzeczy po Franiu lub z drugiej ręki. Oczywiście są rzeczy, które kupiłam, ale dzięki temu, że zaoszczędziłam na innych mogłam pozwolić sobie na przedmioty wyjątkowe. Bardzo ubolewałam ostatnio podczas remontu, ponieważ mimo, że wiele rzeczy udało się kupić poprzez olx (np. Frankową szafę czy stolik z krzesłem) to też trzeba było kilka rzeczy kupić nowych, a sposób w jaki były zapakowane pozostawiał wiele do życzenia.
Łazienka
W łazience zaszły również duże zmiany. Po pierwsze, przejrzałam wszystkie kosmetyki jakie miałam upchnięte w szafce i załamałam się. Siedziałam na podłodze z workiem od śmieci i myślałam, jaka jestem głupia. Po co mi to? Czy naprawdę potrzebny mi był sprawy do włosów nadający włosom efekt beach waves? Bezsensowne kosmetyki, z fatalnym składem, część z nich przeterminowana. Zostawiłam te, o których wiedziałam, że naprawdę ich użyję. Ku mojemu zaskoczeniu zostało ich tylko kilka. To było jakieś dwa miesiące temu i wiecie co? Od tamtego czasu nie kupiłam nic poza moim stałym zestawem. Nie warto dać się nakręcać na promocje 2+1, zniżki i kupować bezsensownie kolejnych mało potrzebnych, przepełnionych chemikaliami kosmetyków. Może lepiej zaoszczędzić i kupić coś naturalnego, wyjątkowego?
Jeśli chodzi o zmiany najlepszą opcją okazał się szampon do włosów w kostce. Bardzo się cieszę, że na niego trafiłam, bo oprócz tego, żę ma świetny skład, nie produkuje dodatkowego plastiku to działa rewelacyjnie na moje włosy sprawiając, że mniej się przetłuszczają.
Zamiast mydła w płynie czy żelu pod prysznic używamy po prostu mydła. Najczęściej wybieramy to naturalne od Cztery Szpaki. Peeling wykonuję na sucho szczotką, którą również polecam wszystkim, bo ma magiczne działanie, a sam masaż na sucho jest bardzo korzystny. Waciki zmieniliśmy na waciki wielorazowe - Basicmarket ma naprawdę świetne waciki, które zwyczajnie można przepłukać, wrzucić do pralki razem z praniem i korzystać do woli. Przerzuciliśmy się również na bambusowe patyczki do uszu oraz bambusowe szczoteczki. Pasta z węglem od Składu Prostego w szklanym słoiku to świetna alternatywa dla zwyczajnej pasty plus świetnie wybiela zęby. Wybierając kosmetyki staram się wybierać te w szklanych opakowaniach (dużo takich np. w Ministerstwie Dobrego Mydła). Niestety nie mam alternatywny co do tuszu do rzęs i korektora pod oczy, które są mi potrzebne.
Jeśli chodzi o środki czystości takie jak płyny do czyszczenia, do podłóg, do szorowania - mam ambitny plan przerzucić się na takie robione samemu. Szczególnie teraz gdy na świecie pojawi się mała dziewczynka dla której chce jak najlepiej i naprawdę zależy mi na tym, aby miała styczność z jak najmniejszą ilością chemii w domu. Kupiłam książkę o naturalnych środkach czystości z przepisami i już niedługo zacznę wdrażać w życie niektóre z nich (gdy tylko zużyję pozostałości naszych starych środków czystości).
Nie będę tu pisała o rzeczach jasnych, takich jak segregacja śmieci, unikaniu drukowania potwierdzeń z bankomatów, bezsensownego kupowania leków i plastikowych zabawek, naprawiania zamiast kupowania nowego.
Za pomoc we wpisie oraz za rady dotyczące less waste bardzo dziękuję thebasicmarket.com
Jeśli chodzi o środki czystości takie jak płyny do czyszczenia, do podłóg, do szorowania - mam ambitny plan przerzucić się na takie robione samemu. Szczególnie teraz gdy na świecie pojawi się mała dziewczynka dla której chce jak najlepiej i naprawdę zależy mi na tym, aby miała styczność z jak najmniejszą ilością chemii w domu. Kupiłam książkę o naturalnych środkach czystości z przepisami i już niedługo zacznę wdrażać w życie niektóre z nich (gdy tylko zużyję pozostałości naszych starych środków czystości).
Nie będę tu pisała o rzeczach jasnych, takich jak segregacja śmieci, unikaniu drukowania potwierdzeń z bankomatów, bezsensownego kupowania leków i plastikowych zabawek, naprawiania zamiast kupowania nowego.
Za pomoc we wpisie oraz za rady dotyczące less waste bardzo dziękuję thebasicmarket.com
Świetny artykuł! Myślę, że zaczerpnę kilka pomysłów na początek. Z plastikowych butelek zrezygnowaliśmy latem, choć ciężko było mi pokonać jakąś barierę psychiczną, by pić wodę z kranu 😉 Filiówki to zmora, pomyślę o alternatywie. Nasza świadomość jest wciąż za mała. I ten konsumpcjonizm.
OdpowiedzUsuń