Miała być sofa, a jest kicha. Przywieziona z Ikei (nasza pierworodna) sofa trzyosobowa niestety nie współgra sama ze sobą. Jeden element ma bardziej wystający kawałek sklejki i nie chce się wsunąć, prawdopodobnie wada fabryczna. I masz. Trzeba jechać, wymieniać, a jeszcze nie wiadomo, czy będą mieli na miejscu. Miała być chociaż część salonu, a jest to. Wszystko rozpakowane, materace zapakowane, a w kartonach mogłoby spokojnie spać z pięć osób i nikt by ich nie znalazł. Dobrze, że chociaż podnóżek jest cały i sprawny. Tak więc istnienie naszego salonu się przeciąga.
Jak wiece w weekend zagościłam u Babci. Odwiedziłam też jej strych, gdzie jest jeszcze trochę cudeniek. Niepotrzebne, kurzące się rzeczy po Babci okazały się być moimi nowymi skarbami. Posiadłam ręcznie malowany talerz i paterę na nóżce. Miałam wcześniej taki dzbanek, więc razem stworzyły całkiem ładny komplecik.