• HOME
  • O MNIE
  • KONTAKT
  • JESTEM TEŻ TUTAJ
  • WSPÓŁPRACA

poniedziałek, 29 grudnia 2014

Nowe życie mebla - i nie tylko.

Lubię rzeczy z historią. Takie, które wcześniej gdzieś były i komuś służyły - niekoniecznie w tym samym celu co mi. Przeprowadzając się od rodziców nie mieliśmy wielu rzeczy, nikt w czasie studiów nie myślał o zakupie krzesła czy chlebaka.. Więc gdy moja teściowa poinformowała nas, że zamierza wymienić krzesła w kuchni z chęcią przyjęłam jej cztery stare siedziska i zabrałam się do roboty, a tej trochę było. Z krzeseł trzeba było zerwać stary lakier, zeszlifować i pomalować na inny kolor. Oczywiście wybrałam biały, z paroma przecierkami. Garaż rodziców był wtedy moim drugim domem i tam właśnie powstały "nowe-stare" krzesła. 

Po organizacji krzeseł zorientowałam się, że nie posiadamy stołu. Niestety nikt z rodziny nie wymieniał wtedy stołu, a ja wymarzyłam sobie okrągły na cztery osoby, rozsuwany, żeby w razie co pomieściło się więcej osób. I jeszcze jedna rzecz była ważna - musiał być tani. I tak znaleźliśmy się pod Słupcą, w starej chacie jakiegoś pana, który wcześniej wystawił stół na sprzedaż na stronie internetowej. Przed wymianą gotówki na stół - gdy powiedziałam panu, że chce pomalować mebel na biało, zawahał się i powiedział "to chyba się jeszcze zastanowię, czy go pani sprzedam" - jednak uległ. Stół spełniał wszystkie wymagania, więc szybko zabraliśmy go do domu, a raczej do "tatowego" garażu. Tam przeszedł metamorfozę i przyjechał do nas wraz z krzesłami. 



Kolejnym prezentem od teściowej był stary, ponad 25letni, wiklinowy kosz. Wypatrzyłam go w garażu i odczułam silną chęć posiadania. Był mocno zakurzony, więc czyściliśmy go z M-lubym karcherem w zimny jesienny wieczór (mocno nalegałam). Kolej na malowanie. Farba i pędzel nie wchodziły w grę, bo wiklina ma liczne zagłębienia i nie wyszłoby ładnie. Spray też odpadał, ponieważ zawiera zbyt dużo rozpuszczalnika. Pozostał więc pistolet do farb - i tutaj zadziałał M-ąż. Pomalował kosz dwukrotnie, a następnie polakierował. Służy jako kosz na pranie i od czasu do czasu stolik.


Modernizacji uległ też stary czarny stojak (chyba na kwiaty), który u nas służy za kuchenną szafkę/stojak na bibeloty. 


Jestem zdania, że dzięki takim przedmiotom wnętrze nabiera charakteru - Waszego charakteru. Mogłam kupić wszystkie te rzeczy lub poprosić kogoś by przerobił je za nas - byłoby dużo łatwiej, jednak na pewno nie czułabym takiej satysfakcji siedząc w kuchni, popijając herbatę i kątem oka spoglądając na nasze małe dzieła. Zachęcam do działania - satysfakcja gwarantowana! 



Wiecie co to za roślina na długich łodyżkach znajduje się w wazoniku? O zieloniastych w następnym poście.

Tymczasem.
M.

10 komentarzy:

  1. No kochana, ale się rozhulałaś... post za postem :) bardzo miło się czyta i już zazdroszczę zdobyczy. Wnioskuję, że Twoja teściowa to skarb :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :) a teściowa, faktycznie, skarb:) Pozdrawiam

      Usuń
  2. Wspaniale się czyta, masz prawdziwą łatwość pisania - a dla czytelnika to tylko przyjemność. No i zdjęcia :) Dziękuję!

    OdpowiedzUsuń
  3. Witamy w gronie zakręconych na odnawianie mebli :) Wycisza,relaksuje i ogromna satysfakcja . Może Cię coś zainspiruje w moich progach :
    http://www.patinastyle-atelier.pl/meble.html
    Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja również uwielbiam takie rzeczy z duszą, którym można podarować drugie życie... Pozdrawiam Cię radośnie!:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zrobiłaś kawał dobrej roboty! Ja również lubię dawać życie meblom, które dla innych wydają się bezużyteczne. Obecnie poluję na kuty okrągły stół do metalowych białych krzeseł, które kiedyś kupiliśmy w ikei (W kącie wyprzedaży). Pomaluję go na biało - będzie idealny na taras - dopóki nie dorobimy się nic lepszego... :)
    Inspirujesz. Muszę tu częściej zaglądać! Zdecydowanie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki - zapraszam :) a co do stołu - przeszukuj też działy "oddam" na stronach internetowych, bo okazuje się, że czasem ludzie nie potrzebują bardzo fajnych przedmiotów :) pozdrawiam

      Usuń
  6. Przytulny klimacik u Ciebie. Pozdrawiam do siego Roku

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, widzę, że jesteśmy w posiadaniu tych samych rzeczy :) Mam takie krzesło, ale tylko jedno ;) Za to mam jeszcze 4 inne po babci, też odnowione własnoręcznie :) Już wkrótce na moim blogu. Kosz wiklinowy podkradłam mamie - taki sam. Tylko mój malowany pędzlem na biało i faktycznie nie wygląda tak dobrze jak Twój malowany pistoletem. Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  8. To krzesło to prawdziwy skarb- nazywane jest "krzesłem wszystkich krzeseł"- wspomniałam o nim w poście "Nice to see you" ;)).
    Ja też uwielbiam przedmioty z przeszłością i zawsze ciekawi mnie ich historia!
    Pozdrawiam,
    M.

    OdpowiedzUsuń